Poems
My dears,
I invite you to listen to the autumn song. Maybe it will be an inspiration for new chestnut people.
Weronika Madryas
The spiderweb
With the frill of my skirt
flowing, silk and heavy,
I inadvertently shook off the dewdrops
from the spiderweb woven in the rose bush.
I ruined the intricate embroidery,
I cut my fingers on the rose thorns
and stained the silver thread with blood…
The spider-weaver looked reproachfully
into my tearful eyes.
Then he walked away,
with dignity, slowly,
on long, graceful legs…
…And at dusk,
in the moonlight
and the glow of the street lamps,
he connected the apple tree branches
with a wonderful thread.
High up,
where the skirt
dancing in the wind
does not reach.
Weronika Madryas
Dyniowa wróżka
Pomiędzy górą a rzeką,
podobno całkiem niedaleko,
na skraju lasu chatka stała,
co kształtem dynię przypominała.
Pomarańczowa i pękata
turlała się przez pół świata.
Znalazła wreszcie cichy kąt
i rzekła: Nie ruszę się stąd!
W dyniowej chatce Dyniowa wróżka,
dyniowa kula, dyniowa różdżka.
A tuż za chatką zakręt w lewo,
tam gdzie wysokie rośnie drzewo.
I jeszcze kilka kroków w bok
i każdy westchnie: Co za widok!
Jak okiem sięgnąć wstęgi grządek,
pomiędzy nimi też porządek.
Dyniowe pole pomarańczowe,
och, jak cudownie kolorowe!
A nad dyniami tańczą liście,
wodzirej wiatr pędzi przez świat!
Dyniowa wróżka o dynie dba,
komuś zapewne największą da.
Raz już karocą dynia się stała,
kiedy Kopciuszka poratowała.
Dyniowa wróżka figle płata
i zajrzy w każdy zakątek świata.
I jeśli dynię pocałuje,
to wielki owoc zaczaruje.
Ba, to nie wszystko Mój Przyjacielu,
dyniowe pole widziało wielu.
Niewielu jednak wie,
co dalej dzieje się.
Pięć kroków w lewo,
sześć kroków w prawo.
Pięć minut wolno,
sześć minut żwawo.
Na końcu widzisz stoliczek mały,
na nim talerzyk oraz specjały.
Dyniowa zupa, dyniowy dżem,
dyniowe ciasto, dyniowy krem.
I jeszcze placek, i pestki dyni,
dyniowy przysmak w kształcie cukinii.
I nagle znika dyniowy świat,
i nagle mama woła: wstań!
Do szkoły znowu trzeba iść,
Mnożyć i czytać, dzielenie ćwiczyć.
Tylko w kieszeni dziwny szmer,
Dyniowa wróżka śmieje się.
Masz pestek dyni całą garść,
nic tylko gryźć, nic tylko brać.
Dyniowa Wróżka idzie spać.
My dears,
the spiderwebs are astonishing in their beauty. It is hard to believe that these intricate embroideries are dangerous traps.
Weronika Madryas
The spiderweb
With the frill of my skirt
flowing, silk and heavy,
I inadvertently shook off the dewdrops
from the spiderweb woven in the rose bush.
I ruined the intricate embroidery,
I cut my fingers on the rose thorns
and stained the silver thread with blood…
The spider-weaver looked reproachfully
into my tearful eyes.
Then he walked away,
with dignity, slowly,
on long, graceful legs…
…And at dusk,
in the moonlight
and the glow of the street lamps,
he connected the apple tree branches
with a wonderful thread.
High up,
where the skirt
dancing in the wind
does not reach.
My dears,
I share with you the last poem…
Weronika Madryas
Wrocław, 26.09.2024.
Your squirrel
In the chirping of birds and the rustle of trees
a song of thanksgiving flows to the sky…
For your kindness, for your time,
for the gift of love that I still have.
Deep in my heart I hide that treasure,
Your care, tenderness, which I so lack.
And when I come with a flower and a candle,
golden leaves from the trees fly to me…
Your great-granddaughter carries a basket,
full of nuts - it is autumn after all…
A heart of a birch tree over your name,
after all you have a tenant at your grave.
This is a red, agile and fluffy,
your squirrel, your companion. In the chirping of birds and the rustle of trees
a song of thanksgiving floats to the sky...
Weronika Madryas
Żaba
Ogrodowa żaba
to nie lada sprawa!
Oto jest pytanie,
czy ją pocałować,
czy sfotografować?
Weronika Madryas
Ladybird
Purple and polka dots,
Who among us doesn't know ladybug?
It flies lightly here and there,
He has the charm of a dozen ladies.
Weronika Madryas
Spring
At the end of March
snow is melting,
the trees' hair is turning green,
the sun is warming more and more boldly.
Spring walks in a flowing dress,
in a storm of curls she wears a wreath,
where birds make their nest
and chirping in the thicket of hair.
On lawns and squares
crocus, snowball and daisy.
Tulips and daffodils
in garden, even beds.
And radishes and parsley
and cress, and duck.
Behind her is a drake and ducklings,
there are baby birds hiding everywhere.
But spring can be capricious,
then storms and rain call.
Then it softens again
the sun caresses the wet greenery.
My dears,
the ubiquitous flower stalls made me feel poetic, so I invite you to read the poem.
Weronika Madryas
"March Eight"
Tulips and primroses
they are for mother, grandmother, daughter.
For fifth grade girls,
Kasia, Zuzia and Basia.
And for the nature lady,
who will give them water soon.
March eight is full of flowers,
take the bouquet in your hands!
My dears,
memorable rhymes are the best solution for spelling problems. So I invite you to read my poem "Ówka".
My dears,
on a cloudy day I am sending you my poem with Ania's illustration and a very long smile.
Dachshund
Being a dachshund is difficult,
you must have a long torso,
short legs, short neck,
long ears, slender line.
That's all and that's it.
Being a dachshund is a strong thing,
you have to have character,
bark loudly, so loudly,
for all guests to hear.
Tofik, Fifek, Rudy, Rydz,
you have plenty of them here,
so choose my dachshund!
My dears,
it got so cold. That's why I'm going to share with you an untitled winter poem I wrote years ago. Today I don't even remember who I was thinking about then, but it doesn't matter... Anyway, I dedicate this poem to my old sympathies...
Winter hardened on the branches,
Clotted winter on hair, lips,
Winter hardened on the cat's fur,
Whipped by the frosty wind, it froze...
Black clouds are swirling over the city,
The sun wraps itself in a gray cloak,
Snow sticks to your eyelashes and hands,
The whole city is bathed in white...
The snow erases your tracks,
Fear creeps into my soul...
The Guardian Angel touches my hand,
Where you stood, the snow is melting,
The frozen leaf turned green...
The flower shook it before you gave it
When you entered my hall...
My dears,
today I'm nostalgic and reflective because I miss you so much.
Weronika Madryas
Wrocław, December 26, 2023
Conversation with Grandma
I put a candle on the grave,
where are you, my dearest?
and He, Your Beloved Husband
to eternal rest…
A thin layer of snow
she hid the letters.
The leaf is carried in November
clung to the cross.
The wind knocks down
tears from my eyelashes.
Frost salty drops
turns into ice.
I already know you're gone
and I am afraid of great loneliness.
And that without you I will forget your kindness...
...and I will lose the sweetness of my heart
in the indifference of everyday life,
How dearest to you, stranger.
I put a candle on the grave,
where are you, my dearest?
and He, Your Beloved Husband
to eternal rest…
Weronika Madryas
Wrocław, 23/08. 2016
Grandmother
In your eyes
my childhood froze...
...a time of innocence, carefreeness and dreams
that is irrevocably gone,
invoked in vain by the more audacious…
…Time is inexorable
he looks at the childish with pity
and shakes his head.
Finally, he yawns tiredly
and to the final one he says:
It happens that I extend my old age,
and I shorten my childhood. Never the other way around.
And death is what it is
"just and unfair",
as you wrote,
he just chuckles and rubs his bony hands...
These two chat and joke,
like we did when I came back from school
and I watched you cook dinner.
I see you clothed
in a long dress,
made of soft fabric…
Hair sprinkled with silver
high above the neck
you pin up…
I still see
like a pinch of salt
add to sorrel soup,
how you knead the Sunday dough,
and then you prick it with a rod,
like reading a book
you soak up the evening sun…
And when so defenseless
like a tiny and shy bird,
Look at me
pleadingly as if,
these are words of comfort
dancing on the tip of your tongue…
…that you will finally meet
Your Beloved,
...that you will lose your old age
like a worn coat...
the one who tormented your body
pain and lack of fitness…
Only my great fear
before your absence
the language is paralyzing
and tells me to be silent
In your eyes
my childhood froze...
...a time of innocence, carefreeness and dreams
Moi Mili,
zapraszam Was raz jeszcze do lektury dyniowego wierszyka. W tym roku został zilustrowany przez Anię.
Weronika Madryas
Dyniowa wróżka
Pomiędzy górą a rzeką,
podobno całkiem niedaleko,
na skraju lasu chatka stała,
co kształtem dynię przypominała.
Pomarańczowa i pękata
turlała się przez pół świata.
Znalazła wreszcie cichy kąt
i rzekła: Nie ruszę się stąd!
W dyniowej chatce Dyniowa wróżka,
dyniowa kula, dyniowa różdżka.
A tuż za chatką zakręt w lewo,
tam gdzie wysokie rośnie drzewo.
I jeszcze kilka kroków w bok
i każdy westchnie: Co za widok!
Jak okiem sięgnąć wstęgi grządek,
pomiędzy nimi też porządek.
Dyniowe pole pomarańczowe,
och, jak cudownie kolorowe!
A nad dyniami tańczą liście,
wodzirej wiatr pędzi przez świat!
Dyniowa wróżka o dynie dba,
komuś zapewne największą da.
Raz już karocą dynia się stała,
kiedy Kopciuszka poratowała.
Dyniowa wróżka figle płata
i zajrzy w każdy zakątek świata.
I jeśli dynię pocałuje,
to wielki owoc zaczaruje.
Ba, to nie wszystko Mój Przyjacielu,
dyniowe pole widziało wielu.
Niewielu jednak wie,
co dalej dzieje się.
Pięć kroków w lewo,
sześć kroków w prawo.
Pięć minut wolno,
sześć minut żwawo.
Na końcu widzisz stoliczek mały,
na nim talerzyk oraz specjały.
Dyniowa zupa, dyniowy dżem,
dyniowe ciasto, dyniowy krem.
I jeszcze placek, i pestki dyni,
dyniowy przysmak w kształcie cukinii.
I nagle znika dyniowy świat,
i nagle mama woła: wstań!
Do szkoły znowu trzeba iść,
Mnożyć i czytać, dzielenie ćwiczyć.
Tylko w kieszeni dziwny szmer,
Dyniowa wróżka śmieje się.
Masz pestek dyni całą garść,
nic tylko gryźć, nic tylko brać.
Dyniowa Wróżka idzie spać.
Moi Mili,
zapraszam Was do wysłuchania napisanej przeze mnie, bardzo jesiennej piosenki i zaśpiewanej przez utalentowaną pianistkę Martę Skowron.
My dear,
I invite you to read my poem about Newcomer from Nice Things Gallery.
Weronika Madryas
Wroclaw, on 4.05. 2023
A newcomer from the Gallery of Pretty Things
Father gave me a Guardian Angel,
writer and poet.
He found it in the Gallery of Pretty Things
and took me and Anna Marianna to my house.
No problem with an angel
I thought as I looked at the cardboard box.
The angel fell asleep on a wooden board
in a cast iron bed.
He covered himself with a quilt in roses,
he took off his slippers and put on a nightcap.
He hung his wings on the railing just behind his head,
He did not complain of back pain or discomfort.
Round glasses with wire frames,
feather in hand and open book
waiting patiently for the end of the angel's sleep...
Asleep cats and curious mice
right next to the angel's bed they doze.
The breath of the writer and the poet is calm,
kind and gentle face.
Guardian Angel lulled by dreams
he probably keeps awake in his sleep
over Anna Marianna and over me…
My dear,
the war in Ukraine has been going on for many months, and it is still not easy to explain to children the enormity of misery and suffering that it brings. I decided that a rhyme could be helpful in talking to the youngest. So I invite you to read.
Weronika Madryas,
Wrocław, 31/01/2022.
Nitup
Where the golden ears of cereals are
there is a land of little mice,
who value peace and quiet
and pleasant silence around.
They have blue sky in the flag,
gold suns from sunflowers,
which are everywhere.
Their neighbor is a rat king,
who has a great desire to fight.
I want to take over a mouse country,
then move on quickly w dal
Take the mountains and valleys
and distant lands.
"World! You'll be all mine! And I will be one king!"
Warriors call him Nitup,
unwilling, savages.
They left early at dawn,
to destroy the lives of mice.
The mouse king knows well,
that it is not easy to defend yourself.
He looks at his country with concern,
knows Nitup's terrible plan.
The mice will defend themselves,
mice won't give up!
Little mice with their mothers
and with grandmothers, old people
Need to ship overseas,
to save their lives there.
For squirrels, foxes, hedgehogs,
even strange bats.
A little mouse called Mika
she landed in the chicken coop
"Corn, corn! We've got a mouse in our henhouse!"
Ko-ko-ko, ko-ko-ko, so what?
Need to feed her soon.
Haunted, skinny,
we'll starve to death here."
As they said, so they did,
they quickly watered the mouse.
Today under the roost a mouse hole,
no chicken goes there.
Mika jokes sometimes
with the hen that lays the eggs.
Red hen, very thin
she said what she knew:
Ko-ko, ko-ko, you have a hundred cousins here!
The one from the mole, wearing glasses,
you would be a nice couple.
Two more in hamsters,
sometimes they roam the henhouse.
Well, a reed vole,
hen's afraid, he's still sobbing."
Little Mika now knows
what's going on in the chicken coop.
But he misses his country,
in front of the hens it fails.
Still waiting for news,
listens to all the stories.
You have to believe Mika that
war will end someday.
A nice hamster called Tomik
brought a letter from the cat,
who lives on the border.
"Nitupa has been lost,
rat king as the night passed.
When he felt a knife at his throat,
great coward, great coward!"
Mika says goodbye to the hens,
with hamsters and moles.
"Corn! Kukuryk!
Mention the chicken coop.
Ko-ko, ko-ko,
you always have a second home here!”
Mika returns to her homeland,
to help save her,
new cities build.
The rat king has lost the battle.
In life, as in a fairy tale,
when evil loses,
good wins.
My dear,
the long-awaited day has come, when we expect a visit from a very generous guest. I wish you beautiful gifts and invite you to read a poem about Santa Claus.
Weronika Madryas,
Wroclaw, 6/12/2022.
Santa Claus
In the midst of a starlit night
snow-covered sleigh rides
harnessed to reindeer.
Among the stars
the Benefactor rushes into the world.
Gray beard and purple
has the power of gifts,
for one night.
In the great sack he may find
something for: Basia and Kasia,
redhead Zuzia, little Ania,
Kuba, Janka, nice Frania.
It's not a car and it's not a doll
have great power,
only the love he gives
you on this cold night.
My dear,
I invite you today to read a fairy-tale poem. So let the photo also be fabulous.
Weronika Madryas
Pumpkin fairy
Between the mountain and the river
apparently quite nearby,
there was a hut at the edge of the forest,
which in shape resembled a pumpkin.
Orange and squat
it rolled halfway around the world .
She finally found a quiet corner
and said: I will not move from here!
In the Pumpkin Hut Pumpkin Fairy,
pumpkin ball, pumpkin wand.
And right behind the hut, turn left,
where the tree grows tall.
And a few more steps to the side
and everyone will sigh: What a sight!
As far as the eye can see the ribbon of flower beds,
order between them too.
Pumpkin Orange Field,
oh how wonderfully colorful!
And leaves are dancing over the pumpkins,
bellwether the wind rushes through the world!
Pumpkin fairy cares about pumpkins,
probably someone's greatest da.
Once the pumpkin became a coach,
when Cinderella came to the rescue.
A pumpkin fairy plays tricks on it
and look at every corner of the world .
And if he kisses the pumpkin,
the great fruit will enchant you.
Well, that's not all My Friend,
the pumpkin field has been seen by many.
Few know, however,
what happens next.
Five steps to the left,
six steps to the right.
Five minutes slow,
six minutes briskly.
At the end you see a small table,
on it a plate and specials .
Pumpkin Soup, Pumpkin Jam,
Pumpkin Pie, Pumpkin Cream
And a cake, and pumpkin seeds,
pumpkin-shaped zucchini delicacy .
And suddenly the pumpkin world disappears,
and suddenly mom calls out: get up!
Go to school again,
Multiply and read, divide practice.
Only in my pocket a strange murmur,
The pumpkin fairy is laughing.
Got a handful of pumpkin seeds,
nothing but bite, nothing but take .
The Pumpkin Fairy goes to sleep.
Good morning dear,
Today, on such a special day, on the day of memories of our loved ones, those who are no longer with us, I would like to read you a poem from the collection "Poems of Weronika" entitled "Silent as falling leaves".
My dear,
in the vicinity of the Fairy-tale Green Hill there is a house called "Eden". It belonged to an old lady, a painter. Today I look with tenderness at the three pictures that I received one summer afternoon, when Ania and I went to our neighbor for an apple pie. I did not suspect then that this would be our last meeting.
I invite you to read the poem.
Weronika Madryas
Wrocław, on 09/06/2022
In memory of Lidia the painter Samborska
Eden
An old lady
she left the house near the forest
She called Eden,
to knock on the door of paradise .
Autumn roses, shrubs, abundant walnut
remember tired hands,
the same that they painted on the canvas with a brush
landscapes and wildflowers ...
The old lady left her Eden for Paradise.
Only immortal images
and the fairy-tale garden remained ...
My dear,
I invite you to read the poem and see the photos with the lavender fairies.
What's going on about purple in the lavender world?
In a lavender world
lavender fairies,
lavender brooms, lavender wands ...
Violet spells, purple words,
purple dreams in lavender heads ...
In a lavender world
purple flowers,
purple birds,
wonderful fragrances ...
A shard of this world in dried flowers,
a crumb of this world is a memory of summer ...
Weronika Madryas
Wrocław, dn.02.05.2015r.
Pan Rok
Rok oblicza cztery ma,
każda pora inne zna.
Gdy zaczyna panowanie,
to na zimno rządzi krajem.
Doradczyni jego biała,
w śnieżny puch i szron odziana,
jako zima w świecie znana.
Jej nadejście sen sprowadza,
noc wydłuża, a dzień skraca.
Drzew konary w śniegu tuli,
lecz, gdy nastrój ma ponury
mroźny wiatr przywołuje
i pękate białe chmury.
Mróz, jej sługa uniżony,
tchnieniem szyby pomaluje
i sople ostre niczym stal
porozwiesza tu i tam.
Z końcem marca śnieg topnieje,
zielenieją drzew czupryny,
słońce grzeje coraz śmielej.
W sukni zwiewnej wiosna stąpa,
w burzy loków wieniec nosi,
w którym ptaki gniazdo wiją
i świergolą w gąszczu włosów.
Na trawnikach i na skwerach
krokus, śnieżka i stokrotka.
Tulipany i narcyzy zaś w ogródkach,
w równych grządkach.
I rzodkiewka, i pietruszka
i rzeżucha, i kaczucha,
za nią kaczor i kaczęta,
wszędzie kryją się pisklęta.
Lecz kapryśną wiosna bywa,
wówczas burze i deszcz wzywa.
Potem znów łagodnieje
i słońcem pieści mokrą zieleń.
Po niej lato roześmiane,
zwariowane, niewyspane.
Noce krótkie z sobą niesie,
a wraz z nimi śpiew i tańce,
pocałunki pod gwiazdami
i wyznania pod drzewami,
pod mostami, na ławeczkach,
w altaneczkach.
Lato raczej trosk nie lubi,
w swej beztrosce rozum gubi.
I niechętnie też pracuje,
za to dużo podróżuje.
Błękit mórz, szczyty gór,
piach pustyni, leśny gąszcz,
rozmaite ścieżki zna
i wędruje tu i tam.
I dopiero jesień tęskna,
romantyczna, zamyślona,
kapelusze z dużym rondem,
te słomkowe i filcowe,
z głów postrąca.
Porozdaje parasole,
kosze, płaszcze i kalosze.
W pelerynie kieszeń ma,
gdzie barw paletę,
pędzle chowa.
I nastroje nosi zmienne,
jasne, bure, mgliste, dżdżyste,
ciepłe, chłodne, piękne, smętne.
Czasem z wiatrem potańcuje,
potem snuje się po sadach,
śliwy, jabłka w skrzynie wkłada.
I orzechów każe szukać
w mgieł oparach, deszczu strugach.
Brodzi w liściach złotych, rudych
klucze ptaków obserwuje,
i smutnieje, poważnieje,
nawet suknia jej ciemnieje.
Ciągle płacze, ciągle wzdycha,
na dodatek kaszle, kicha,
w szczególności przed odejściem.
Pan Rok, który jest u władzy
ma przydomek Teraźniejszość,
gdy przemija zwą go Przeszłość
bądź też Przyszłość, gdy się jeszcze nie wydarzył…
Moi Mili,
zapraszam do lektury mojego wiersza o tym, co zasmuca nas dziś najmocniej…
Weronika Madryas
Wrocław, dn.4.III 2022 roku.
W Gardone Riviera
„W Rzymie na Campo di Fiori
Kosze oliwek i cytryn,
Bruk opryskany winem
I odłamkami kwiatów”.
Napisał Czesław Miłosz,
poeta i myśliciel.
W Gardone Riviera
kaczki senne
wiatr kołysze na Jeziorze Garda.
Białe żagle
na tle bezchmurnego nieba
i oliwek smak
z pobliskiego gaju…
W cieniu drzewka mandarynkowego
dziewczyna w słomkowym kapeluszu
nuci tęskną melodię…
To tam na wzgórzu Vittoriale degli Italiani
czyli „sanktuarium włoskich zwycięstw”,
gdzie jednooki poeta Gabriele D’Annuzio
gościł Benito Mussoliniego.
Choć Hitlera „okrutnym klaunem” zwał,
sam marzył o wskrzeszeniu Imperium Romanum.
Czy rozmawiali w jadalni
w towarzystwie pomnika żółwia,
postawionym ku czci tego,
co żywot zakończył po uczcie z kwiatów tuberozy?
Wspominam Gardone Riviera
we Wrocławiu w marcowy dzień,
gdy donicę z prymulkami na balkonie ustawiam,
a promienie słońca
topią padający śnieg.
A potem zanurzam się
w miasto wiosny wyczekujące.
I patrzę na dzieci na skwerach,
zatroskane twarze matek
i jegomościa z jamnikiem.
W tym czasie Kijów płonie.
Z rozkazu szaleńca
wojna rozpoczęta…
W oparach zarazy
od dwóch lat świat trawiącej
Ukraina opór stawia
rosyjskiemu najeźdźcy…
A wokół śmierć, ból, łzy,
pożoga i gruzowisko…
Wielkanoc tuż, tuż…
„Eloi, Eloi, lamma sabachtani!”
Golgota, wzgórze jerozolimskie,
Chrystusa ukrzyżowanie.
Grób wykuty w wapiennej skale,
Chrystusa Zmartwychwstanie.
Dobrem zło pokonane,
już niegdyś dokonał się cud.
„Aż wszystko będzie legendą
I wtedy po wielu latach
Na nowym Campo di Fiori
Bunt wznieci słowo poety”.
Napisał Czesław Miłosz
W Warszawie w Wielkanoc roku 1943.
Weronika Madryas
Wrocław, dn.27.02.2022r.
Topola
Na rozwidleniu dróg
strzelista i smukła,
tuż obok tej drugiej,
trwała przez lat czterdzieści trzy…
Na chwilę przed kresem
pękł pień.
Czupryna wichurą targana
runęła do stóp
swej siostry bliźniaczej.
Suchy, przejmujący trzask,
wiatru wycie
i konary połamane wokół.
To krajobraz po.
Na rozwidleniu dróg
osierocona łka
z tęsknoty za utraconą…
…A potem świat utonął
w objęciach szaleńca.
Pod ostrzałem,
w morzu krwi i łez
odchodzą nasi bracia.
Patrzymy na zło.
I serce pęka
jak topoli pień.
Suchy, przejmujący trzask,
wycie syren
i ból wokół.
To krajobraz wojny.
Moi Mili,
Dzisiejszy dzień sprzyja łakomstwu. Pozostaje mi życzyć Wam smacznego i jeszcze ślę wierszyk.
Pączusie
Wypieczone i pachnące,
lukrowane, cukrowane,
konfiturą nadziewane...
Mali, duzi zajadają,
brzuszki prawie już pękają...
Za to buzie uśmiechnięte
i oczęta wniebowzięte...
Palce lizać mały smyku!
To już piąty, rozbójniku!
Pączuś znika z talerzyka
i okruszek też wnet znika..
Moi Mili,
na jesienne wieczory, długie i mroczne, najlepsze są: miła muzyka, ciepła herbata, łagodny blask świec i odrobina poezji. Dlatego też ofiarowuję Wam szczyptę tej ostatniej we fragmencie mojego wiersza zatytułowanego Szklana kolekcja. Dziś ten fragment nazwałabym raczej Tęsknotą za latem…
(...)
Są słodkie chwile
co jak motyle ulecą…
gdy wiatr kielichem róży potrząśnie
odpłyną…
Zaklinam je szepcząc:
Mam kolekcję szklanych kul
a w nich smutek, radość, ból…
Słowami czaruję…
(...)
Moi Mili,
Dzisiaj jest dzień szczególny, uświadamiający nieuchronność przemijania. Napisałam niegdyś wiersz Cisi jak spadające liście...
I choć odeszli, to ufam, iż ich miłość w nas trwa...
Moi Mili,
Po lekturze o historii dziesięciu skarpetek, zrobiło się u nas bardzo skarpetkowo, albowiem Ania szyła, opowiadała i tworzyła komiks na lekcjach w szkole. Dzielę się z Wami zatem własną literacką inspiracją czyli moim wierszem oraz zdjęciem z dziełem Ani.
Weronika Madryas
Wrocław, dn. 25.X. 2021r.
Żółte skarpetki
Szaro-biała kotka mała,
jako Milka znana,
mleko bardzo chętnie piła
od samego rana.
Kłębkiem wełny się bawiła,
to turlała, to goniła.
Aż się bardzo pomyliła
i kłopotów narobiła.
Mama Anię nauczyła
o skarpetki dbać
i starannie po wypraniu
w miękkie kulki zwijać.
Takich kulek Ania miała
chyba jedenaście.
W każdej kulce inna para
w groszki, w kratkę, w paski.
Ania kulki do szuflady
starannie złożyła.
Tylko jedna, żółta kulka
gdzieś się zagubiła.
Mama szuka, Ania szuka.
Zgubę znaleźć – wielka sztuka!
Na kanapie Milka drzemie
i udaje, że nic nie wie.
W burym kącie coś odkryła,
czym się troszkę pobawiła.
Potoczyło się to coś
do mysiej norki,
gdzie mysia rodzina
chrupała serowe faworki.
- Popatrz tato! Mamy gościa!
Zawołała mysz najmłodsza.
I skarpetki tam zostały,
w mysiej norze zamieszkały.
I w skarpetkach smacznie spały
dwie najmłodsze myszki białe.
Los czasami figle płata,
coś pozmienia, coś pogmatwa.
Ze skarpetki mieć śpiworek?
To nie żart. To mysi fart.
Weronika Madryas
Jesień
Widziałam ją wczoraj o zmierzchu,
jak wsparta o balustradę mostu kamiennego,
w dal patrzyła…
…zadumana, rozmarzona, baśniowo piękna.
Widziałam ją wczoraj o zmroku,
pierwszy raz od roku minionego.
Słyszałam plotek na jej temat wiele.
Co poniektórzy szepczą,
że kochanków ma kilku…
…skrzętnie czas im wylicza
dla spotkań upragnionych,
wspólnych nocy i świtów
…ponoć
Tak mówią ci,
co o innych wszystko wiedzą,
o sobie wiele mniej
…pewnie
Podziwiałam jej włosy ogniste
i suknię z pajęczyny cienkiej,
o barwie czekolady gorzkiej,
haftem liści rudych zdobioną…
Znakomity krawiec, pająk niepospolity
ostanie poprawki nanosił spiesznie…
...przed spotkaniem tak ważnym.
Kiedy dłoń podniosła
i słowa magiczne wyszeptała,
przybyli
w kolejności przez nią wyznaczonej.
Kochankowie jej mili, stęsknieni…
Najpierw Pan Mgieł Porannych otulił
jej postać wysmukłą i wiotką,
przezroczystym szalem tchnień,
diamentami rosy przetkanym gdzie niegdzie…
Potem Wiatr, kochanek kapryśny, porywisty,
podmuchem delikatnym
włosy jej długie, jedwabiste do tańca porwał…
Wreszcie Deszcz strużkami cienkimi
zwilżył jej policzki blade,
piegami słońca ozłocone.
Wycałował postać powabną,
sprytne krople pod suknię wtoczył,
tam gdzie jej początek i koniec,
na piersi białe i stopy bose…
A ona pieszczotom oddana,
liście malowała,
gdy oni coraz śmielszymi się stawali…
…kochankowie jej wierni,
dozgonnie zakochani
Moi Mili,
Jesień to czas drzew, barwnych czupryn wiatrem targanych i spadających liści. Zapraszam Was zatem do lektury mojego wiersza zatytułowanego „Drzewo”.
Weronika Madryas
Wrocław, dn.23.XI 2008.
Drzewo
Gdybyś drzewem był, Drogi Mój...
Jakim? – pytasz,
zaintrygowany i rozbawiony
konceptem moim.
Topolą strzelistą? Wierzbą płaczącą?
A może baobabem? – zgadujesz,
uśmiechając się do mnie.
Byłbyś dębem
-odpowiadam poważnie.
O pniu silnym,
grubą warstwą
kory pobrużdżonej
pokrytym.
I korzeniu życiodajnym,
głęboko sięgającym.
Gałęzie Twoje -
przymykam oczy,
oddając się marzeniom,
wyobrażeniom i snom na jawie-
rozłożyste i mocne,
w zieleni liści skąpane,
tworzyłyby koronę bujną,
władcy potężnego godną...
-Królem dębów bym był? –
powiadasz,
wciąż niepoważny.
-Być może –
przytakuję z przekonaniem,
urażona niepowagą Twoją...
-A ty kim byś była? –
drążysz temat,
ciekaw mej odpowiedzi.
-Wiewiórką rudą,
co kitę ma lśniącą, ognistą,
prowokującą i miękką zarazem..
Łapki zręczne,
ciało gibkie
obietnic pełne...
Oczy czarne,
spojrzenie chmurne,
marzycielskie...
Wiewiórką?-
nie kryjesz zdumienia.
Tak –
kładę dłoń swoją
na Twojej,
kojącym gestem.
Zamieszkałabym w Tobie,
Drogi Mój...
W pniu Twoim
dziupla moja.
Cicha przystań
przed zamętem chroniąca.
W gałęziach
ogród mój.
Labirynt ścieżek
tylko nam znany.
W Tobie
świat mój
i schronienie moje...
Rozumiesz?
-pytam poważnie.
Twarzy Twojej
nie widzę
przez mgłę poranną.
Odpowiedzi nie słyszę
przez melodię
deszczem graną.
Czy rozumiesz,
nie jestem pewna...
Weronika Madryas
Wrocław, dn. 6.09.2021r.
Grzyby
Grzyby noszą kapelusze
małe, duże,
kręte, gięte.
Rosną w mchu,
wśród paproci,
w cieniu, cieple i wilgoci.
Grzybobranie – rzecz ciekawa
lecz niestety trzeba wstawać
o poranku, ba o świcie,
w lesie bowiem kwitnie życie.
Kiedy masz już Drogi Smyku
grzybów mnóstwo w swym koszyku,
pooglądaj kapelusze,
odrzuć wszystkie podejrzane,
nigdy wcześniej niewidziane.
Wśród podgrzybków i prawdziwków,
można trafić jedynego,
zdradzieckiego, trującego…
Jest też wszystkim dobrze znany,
purpurowy, nakrapiany
muchomorem nazywany…
Elegancki ów jegomość
przysiągł sobie niegdyś skrycie
jednym kęsem niszczyć życie.
Resztę można marynować,
sos przyprawić, ugotować.
I na sznurki ponawlekać,
by pachniały, wysychały,
leśnym smakiem zachwycały.
Weronika Madryas
Wrocław, dn.16.XII 2007r.
Róża
Gdyby kobieta różą była,
to by wyrosła na polanie leśnej,
w zieleni traw bujnych,
mnogości kwiatów polnych,
pośród drzew potężnych
oddalonych nieco.
Kokietowałaby rosłe dęby, srebrne buki…
…samotna, pozornie bezbronna…
Kielich jej pięknem swym
przewyższałby pozostałe
i czarem słodkim kusił
drzew gąszcz,
wokół szumiących, wiatrem targanych.
Gdyby kobieta różą była,
pachniałaby intensywniej
aniżeli kwiaty zwykły to czynić.
I płatki szerzej by rozchylała,
by ich urodę światu ukazać
w pełni.
A kolce swoje skryłaby
pod parasolem liści zielonych.
Blaskiem rosy świt rozjaśniłaby,
połyskując, lśniąc,
uwodząc niechcący całkiem…
Pozornie krucha i słaba,
wśród drzew zachwytem poruszanych,
silna niczym ptak drapieżny
by była w istocie…
…kobieta – róża.
Gdyby róża kobietą była,
to by wyrosła pod dębem rozłożystym.
W jego cieniu szukałaby wytchnienia,
w dni upalne i burze
wietrzne, deszczowe, mroczne.
Łodygę swą ku słońcu by wygięła,
a kwiat rozchyliła nieśmiało.
Kolce zaś by zapewne bezbronnym oddała
lub zgubiła przypadkiem.
Krople rosy strzepnęła niechcący,
by korzeń nimi zwilżyć,
drzewo napoić…
…wdzięcznością, oddaniem, troskliwością.
Miłością swego dębu jedynego bezpieczna,
ufna i oddana,
bezbronna niczym kwiat przepiękny ,
opieki wymagający…
…róża –kobieta.
Weronika Madryas
Wrocław,dn.14.01.2021r.
Styczniowe mimozy
Późną nocą,
kiedy spałaś,
rzecz się stała niesłychana…
…świat ulepił Ci bałwana!
Ośnieżyło, poprószyło
i bajecznie się zrobiło
wreszcie…
Drzew gałęzie
otulone śnieżną bielą,
srebrnym szronem,
drżą na wietrze…
No a przecież wczoraj rano
otrzymałam list z Sycylii,
w którym wiele napisano
i słonecznie.
Tam podobno ozłociły się
mimozy ciut przedwcześnie.
Zatęskniłam do tych listków
roztańczonych w ciepłym wietrze…
…i zapachu miodowego,
i widoku przecudnego
i powietrza gorącego…
…choć tu u nas jest zimowo i bajecznie
Moi Drodzy,
Smutno mi, albowiem żegnam dziś wierszem Pana Mieczysława, wydawcę wielu moich baśni oraz kilku tomików poezji.
I wiem tylko, iż Kraków utracił bezpowrotnie kogoś nietuzinkowego oraz uduchowionego…
Weronika Madryas Wrocław,dn.13.01.2021 r.
Śmierć w czasach zarazy
Wiersz poświęcam Pani Marcie Iskierce oraz Panu Mieczysławowi Mączce
Śmierć w czasach zarazy
rozpanoszona i wszechobecna
zabrała Pana Mieczysława.
Odszedł samotnie,
w milczeniu,
bez czułych spojrzeń
i uścisku dłoni splecionych…
Pan Mieczysław
był częścią Krakowa poetów.
W wierszach zaczytany,
w poezję wtopiony
po kres swych dni…
Pan Mieczysław
szył książki na miarę,
cierpliwie i wytrwale
niczym pająk tkacz
przędący swą nić.
Pan Mieczysław
opuścił swe miasto
zimową porą.
Osierocił Miniaturę,
Stowarzyszenie Siwobrodych Poetów,
wiersze spisane i niespisane
i me baśnie niewydane jeszcze…
Śmierć w czasach zarazy
zraniła poezję boleśnie…
Zapraszam na poetycką rozmowę z Noblistką.
Najnowszy tomik poezji "O Czułości".
Moi Drodzy,
zapraszam do odsłuchania mojej Kołysanki Srebrzystego Księżyca w pięknym wykonaniu Jerzego Filara. A przy okazji polecam płytę Dwie dusze, stanowiącą wyborny prezent gwiazdkowy dla miłośników tekstów Jacka Cygana.
Weronika Madryas
Wrocław, dn.07.04.2014r.
Ogrodnik
Znam ogrody
pielęgnowane spracowanymi dłońmi
ogrodników w słomkowych kapeluszach…
…Jeden z nich,
w spodniach na szelkach
i koszuli w kratkę
z rękawami podwiniętymi pod łokcie,
wszedł do mojego serca,
które niegdyś kwitło dla Ciebie, Miły
…nim burzę rozpętałeś,
co spustoszenie poczyniła
Drobny ogrodnik,
w spodniach na szelkach
i koszuli w kratkę
z rękawami podwiniętymi pod łokcie,
wygrabił zeszłoroczne uczucie,
niczym jesienne liście
i wymiótł wszystkie zakamary,
by wiatru podmuchy nie rozniosły
sentymentów i wspomnień niechcianych…
Moje serce niczym ogród,
do niedawna łez deszczem zroszony,
dziś ze smutków wyplewione,
na nowe siewy gotowe...
Weronika Madryas
Wrocław, dn.09.IX 2010.
Liść w kształcie serca
Popatrz.
Rdzą i złotem splamiony,
o brzegach postrzępionych nieco
liść w kształcie serca…
…po srebrzystej tafli kałuży sunie
Widzisz?
W strugach deszczu rzęsistego tonie.
Pochylam się nad
liściem w kształcie serca.
Twarz moja drży
w wody zwierciadle.
Policzki mokre i oczy spłakane,
łzy słone i ciepłe,
a deszczu krople słodkawe i chłodne.
Liść w kształcie serca
postarzał przedwcześnie,
zbyt krótko wiatrem targany…
Lato jeszcze, choć noce chłodne
i dłonie zmarznięte.
O poranku i o zmierzchu
błękitne mgły snują się po skwerach
i tańczą na polach pod miastem…
Jesień tuż tuż,
ale jeszcze nie pora
liściom opadać…
…Nie pora umierać jeszcze
Spójrz.
Liść w kształcie serca
pożółkł przedwcześnie,
w kałuży zatonął,
samotny jak ja…
Chłonę jego niedolę,
samotna jak liść w kształcie serca…
A czoło moje od trosk pomięte
przedwcześnie…
Dostrzegasz to Miły, prawda?
Weronika Madryas Wrocław, dn. 18.XI 2020r.
Pamięci Adama Sobolewskiego, nauczyciela i wychowawcy klasy ósmej „b”, rocznika 1979
Pan od geografii
Pan od geografii
potrafił nauczać,
żartować i wędrować
po górach i dolinach,
po gwiazdach i planetach,
po mapach i atlasach,
po globusa odległych krainach….
Pan od geografii
nie karał,
nie oceniał
bez głębszego wejrzenia
i refleksji koniecznej.
Objaśniał i dyskutował,
albowiem rozmowę
cenił wielce.
Pan od geografii
był pedagogiem
i dżentelmenem jednocześnie.
Szarmancki, oczytany,
dowcipny, wygadany…
Aż nagle w jesiennych liści deszczu,
w listopadzie mglistym i dżdżystym,
gdy świat zarazą trawiony,
odszedł ostatecznie…
Pozostały po Nim
ciepłe wspomnienia
i zeszyt z geografii
jeszcze…
Weronika Madryas
Wrocław, dn.09.11.2020r.
Jeżyk Jerzy i sekret jeży
Pod cieplutką kępką liści
jeżykowi baśń się przyśni…
…której będzie bohaterem i przeżyje dziwne dzieje.
Ot co!
Jesień liście ozłociła,
dni skróciła, świat zrosiła
chłodnym deszczem.
Jeżyk Jerzy roztargniony,
senny nieco i znużony
tę szarością i burością wszędzie.
Nawet jajko źle smakuje,
- Dziś ślimaka upoluję -
tak planuje jeżyk Jerzy
podczas deszczu.
Ale cóż to?
Nasz nieborak
nagle usnął,
lekko chrapie,
w nos się drapie…
Mylisz się, Mój Mały Smyku,
Bardzo Zacny Czytelniku,
jeśli żywisz przekonanie,
że jabłuszko cud rumiane
mu się przyśni!
Zdradzę Ci tajemnicę,
sekret ważny o jeżykach,
jabłkach i innych smakołykach jeży…
Otóż żaden jeż,
jeżyk Jerzy też,
w jabłkach wcale nie gustuje,
woli jajka i ślimaki,
i dżdżownice i pędraki
zjeść.
Jest myśliwym,
co na łowy nocą bieży.
Zimą zaś smacznie śpi
i jeżykowe baśnie śni.
Ot co!
Weronika Madryas
Cisi jak spadające liście
Byli też tacy co odeszli w ciszy
jakby po świeże bułki do sklepu za rogiem
lub drukiem pachnącą, poranną gazetę…
Bezszelestni, zawsze pokorni…
Z właściwym sobie taktem i dyskrecją
przeszli na drugą stronę…
Oni nie chcieli
łez, cierpienia i smutku…
Cisi jak spadające liście
piękni jak pejzaże jesieni…
Pragnęli pozostać niezauważeni
nawet wówczas, gdy ich braknie…
Tylko dlaczego łez potoki wartkie
ustać nie mogą?